- Żal wielkości i wrażliwości, które niegdyś towarzyszyły pojęciu sztuki scenicznej. Mówiliśmy nie tak dawno o zakończonym w Sopocie festiwalu radiowo-telewizyjnym "Dwa Teatry", ale przecież nagrody aktorskie, które są tam wręczane, to jest właśnie prawdziwy i namacalny hołd złożony klasycznemu aktorstwu teatralnemu, odbieranemu na dodatek za pośrednictwem innych mediów, czyli radia i telewizji - mówi Jerzy Stuhr w Polsce Gazecie Krakowskiej.
Od czasu do czasu narzeka Pan nawspółczesnych aktorów. Nawet na tych, którzy wychodzą "spod Pańskiej ręki". To pochodna narzekań na obecny teatr, odmienny od tego, do którego przywykliśmy. Ale może trzeba patrzeć w przód, a nie w tył? - Zapewne tak, ale żal wielkości i wrażliwości, które niegdyś towarzyszyły pojęciu sztuki scenicznej. Mówiliśmy nie tak dawno o zakończonym w Sopocie festiwalu radiowo-telewizyjnym "Dwa Teatry", ale przecież nagrody aktorskie, które są tam wręczane, to jest właśnie prawdziwy i namacalny hołd złożony klasycznemu aktorstwu teatralnemu, odbieranemu na dodatek za pośrednictwem innych mediów, czyli radia i telewizji. Mówiąc o tym, spójrzmy bardziej na teatr telewizji, bo teoretycznie przynajmniej bywa w warsztacie aktorskim bardziej "podobny" do prawdziwego teatru. To prawda, że to są nagrody za całokształt, a więc wiadomo, że laureaci są artystami o sporym dorobku. Ale w tym roku Hanka Polony i pan Ignacy Gogole