- Polska jest Wielką Improwizacją. Niestety. Niestety nie jest wielką powieścią realistyczną i może na szczęście nie jest tragedią antyczną. Jest nieprzekładalnym na języki obce monologiem wygłaszanym z głowy i - ma się rozumieć - na jakimś podwyższeniu wysokim - mówi Jerzy Pilch w rozmowie z Jackiem Rakowieckim.
Jacek Rakowiecki: Warszawa huczy od plotek, że coś się stanie z "Nartami Ojca Świętego" [na zdjęciu]. Jerzy Pilch: To są plotki głęboko nieaktualne. Decyzje zostały podjęte. Stanie się tyle, że gramy "Narty..." od września... - ...w wersji... - ...w wersji takiej, jaka była. Nic się nie zmienia. Ani słowo. Odbyliśmy spotkanie z zespołem, które okazało się tyleż potrzebne co zbędne, skoro nic nie zmieniliśmy. Ale mieliśmy wspólnie, aktorzy, reżyser, kierownictwo i ja, wewnętrzną potrzebę tego spotkania. Pogadaliśmy, oni nawet podegrali kawałek pierwszej sceny i od razu jazda, i od razu było wiadomo, że nie ma co majstrować. W tym przedstawieniu, a też w moim tekście nie ma rzeczy okolicznościowych, które trzeba aktualizować. Albo obrazoburczych, które teraz trzeba łagodzić. Ja niestety jestem człowiek za stary i za bardzo myślący jak na prawdziwego obrazoburcę. Prawdziwy obrazoburca musi w pewnym momencie przestać myśleć. Mnie to, powie