„Tajemniczy ogród” Frances Hodgson Burnett w reż. Justyny Sobczyk w Teatrze Zagłębia w Sosnowcu. Pisze Magdalena Mikrut-Majeranek w „Teatrologii.info".
Tajemniczy ogród Teatru Zagłębia w Sosnowcu to spektakl familijny, który, wbrew pozorom, nie jest klasyczną adaptacją jednej z lektur dziecięcych. Eklektycznie łączy popularną opowieść z manifestem przeciwko społecznemu wykluczeniu.
Powieść Frances Hodgson Burnett, opublikowana po raz pierwszy w 1911 roku, pomimo upływu ponad 100 lat od powstania nadal przekonująco opowiada o sile przyjaźni. Jednakże sosnowiecka wersja Tajemniczego ogrodu to remiks będący wzbogaceniem klasyki literatury dziecięcej o dodatkowe treści, które zmieniają nie tylko akcję, ale i znaczenie utworu. W jednym z przedpremierowych wywiadów Iwona Woźniak, dyrektorka sosnowieckiej sceny, przyznała, że to recykling klasycznego dzieła. Uwspółcześniona opowieść o różnych odsłonach samotności i sile przyjaźni ma jeszcze inny wydźwięk. To apel uwrażliwiający na los drugiego człowieka, przez wielu postrzeganego przez pryzmat swojej niepełnosprawności.
Aktorzy uprzedzają lojalnie widzów, mówiąc ze sceny, że Tajemniczy ogród został „przepisany i oni zagrają go po swojemu”. Tak też czynią. Historia o potędze natury oraz fizycznym i duchowym uzdrowieniu została skontrastowana z rzeczywistością osoby niepełnosprawnej. W efekcie wprowadzonych zmian utwór Burnett stał się jedynie pretekstem do snucia opowieści o różnych wymiarach niepełnosprawności. To podstawa, na której powstał scenariusz. Uzupełniono go o improwizacje aktorskie oraz odwołania do współczesności (wizualizacje ukazujące spacer po Sosnowcu) i tekst Nie bądź dzieckiem tragicznie zmarłej antropolożki kultury i współzałożycielki Interdyscyplinarnego Zespołu Badań nad Dzieciństwem UW Marii Reimann.
W Sosnowcu pokazują, że pozytywne, życzeniowe myślenie nie jest w stanie uzdrowić ciała. Konieczna jest akceptacja i zrozumienie Innego. Może nim być zarówno osoba o alternatywnej motoryce, jak i ktoś o odmiennym wyglądzie czy poglądach. Kwestia cielesności była podejmowana tu zresztą wielokrotnie – zarówno przez Mary, która zastanawia się nad tym, jak jej ciało będzie wyglądało w przyszłości, jak i przez Archibalda, który w finale zrywa z zasadą czwartej ściany, kierując swój przekaz bezpośrednio do widzów. Ważnym elementem narracji jest też kwestia samotności. Mary Lennox (Adrianna Malecka) – tak jak w powieści – zostaje sierotą i szuka swojego miejsca w wielkiej posiadłości wuja, Colin Craven (Michał Bałaga) to odrzucony przez ojca niepełnosprawny chłopiec żyjący nadzieją na lepszy kontakt z tatą, a Archibald Craven (Tatiana Cholewa) to melancholijny człowiek, który stracił ukochaną żonę i nie potrafi przejść przez etap żałoby. Każdy z nich zmierzył się ze stratą, nie wszystkim udało się ją jednak przepracować.
Spektakl reżyseruje Justyna Sobczyk, założycielka egalitarnej przestrzeni spotkania, czyli Teatru 21, na którego scenie występują aktorzy z zespołem Downa i autyzmem. Artystka ta została też uhonorowana Paszportem „Polityki” w 2021 roku w kategorii Teatr „za przedstawienia uczące wrażliwości na to, co nieoczywiste. I dawanie każdym z nich wspaniałego przykładu praktykowania różnorodności, włączania i współpracy – na poziomie ludzkim, społecznym, artystycznym i instytucjonalnym”. Wrażliwość ta emanuje także z sosnowieckiego spektaklu.
Za scenariusz oraz dramaturgię odpowiada Daria Kubisiak, dramaturżka, reżyserka, autorka scenariuszy, performerka i wykładowczyni w Katedrze Teatru i Dramatu na Wydziale Polonistyki Uniwersytetu Jagiellońskiego. Z kolei baśniową scenografię, składającą się m.in. z nieoczywistych brył, przygotowała Magdalena Łazarczyk. Różowe światło, nastrajając pozytywnie, zaprasza do baśniowej krainy wyobraźni. Reżyseria świateł Moniki Stolarskiej zasługuje na docenienie. To dzięki niej udało się „wyczarować” iście bajkowy ogród. Szybko okazuje się jednak, że ten zamknięty przed 10 laty tajemniczy ogród kryje smutną historię. Na scenie pojawia się także gigantyczna muszla, w której skrywa się Archibald Craven. Chowa się w niej, odcinając od najbliższych. Jest i konsoleta, z której płyną dyskotekowe nuty. Całość stanowi miks uniemożliwiający jednoznaczne wyznaczenie miejsca toczącej się akcji. Eklektyczne kostiumy, łączące tradycję (mundurki symbolizowane przez kraciaste spódnice) ze współczesnością (dresy), zaprojektowała Wisła Nicieja, która współpracowała już z reżyserką Justyną Sobczyk przy realizacjach w Warszawie z udziałem Teatru 21 – Rodziny w TR, Indian w Nowym i Superspektaklu w Powszechnym oraz przedstawienia Wróg. Instrukcja obsługi Teatru Zagłębia. Choreografię opracowała natomiast Anna Jurek – mover, pedagog, performer, a także stypendystka programu „Taniec i niepełnosprawność 2020”. W sosnowieckim spektaklu występuje w podwójnej roli – nie tylko jako realizatorka, ale i jako aktorka. Muzykę napisaną przez Wojciecha Błażejczyka podczas przedstawienia na żywo wykonują instrumentaliści z Teatru Rozrywki w Chorzowie. Z takim zespołem realizatorów widzowie mogą liczyć na niebanalny spektakl. I tak też jest w istocie.
Sosnowiecki Tajemniczy ogród opowiada o różnych wymiarach straty i niepełnosprawności. Głosem osób o alternatywnej motoryce została Tatiana Cholewa, a jej przekaz w la grande finale w dosadny sposób uzmysławia widzom, jak długa i trudna jest droga osób niepełnosprawnych, które chciałyby związać swoje życie z tańcem czy aktorstwem. Powieść Burnett stanowi jedynie pretekst, który daje artystom asumpt do mówienia o niepełnosprawności, a rola przyrody została w spektaklu zredukowana. Realizatorzy pracujący nad sosnowiecką wersją Tajemniczego ogrodu uczynili klasykę literatury dziecięcej kanwą opowieści uczącej nas wrażliwości, wplatając w losy bohaterów treści społecznie ważne, choć często pomijane w publicznym dyskursie. Mowa jest o kondycji niepełnosprawnych artystów, których rzadko można spotkać na wielkich scenach. Przedstawienie uzmysławia młodym widzom nierówności i bariery, z jakimi borykają się osoby o alternatywnej motoryce. Spektakl Teatru Zagłębia posiada zatem walory parenetyczne, edukacyjne.
Tajemniczy ogród to spektakl eklektyczny na wielu poziomach: kostiumów, muzyki (klasyka przeplata się z dynamicznymi, współczesnymi rytmami) czy fabuły składającej się zarówno z tekstów kultury, jak i improwizacji aktorskiej. Minusem jest jednak to, że akcja posuwa się leniwie – zbyt leniwie, a bohaterowie niespiesznie odtwarzają wydarzenia z kart powieści Burnett. Są zbyt przezroczyści (poza Malecką grającą Mary), a przecież to propozycja dla najmłodszych widzów! Walka o ich uwagę nie jest zadaniem łatwym. W spektaklu, a dokładnie w pierwszej jego części, brak dramatycznego nerwu, co sprawia, że jest on odrobinę nużący. Rytm zmienia się w dopisanej scenie, w której pierwsze skrzypce gra Tatiana Cholewa. Robi prawdziwe show na scenie. Jej mocny przekaz, uzupełniony znakomitą choreografią, na długo zapada w pamięci. Wprowadzono też postać rudzika (w tej roli choreografka Anna Jurek), który przemieszcza się nie tylko po scenie, ale i po widowni. Zabieg ten traktuję jako ukłon w stronę najmłodszych widzów, choć może nie taki był zamiar twórców. Oglądając spektakl z córką zauważyłam, że w momentach, gdy jej uwaga słabła, pojawiał się ptak, który na powrót angażował ją, pobudzając zainteresowanie.
Przedstawienie to przejmująca opowieść o sposobach radzenia sobie z ograniczeniami ciała ludzkiego. Artyści uchylają furtkę do tajemniczego ogrodu spod szyldu teatru integracyjnego, co prawda obecnego czasami na śląsko-zagłębiowskich scenach, ale nadal mało znanego i nieoswojonego przez widownię. Przestrzeń do artystycznej ekspresji daje chociażby Integracyjny Teatr Tańca INTEGRA, działający przy Teatrze Rozbark. Jednak to wciąż za mało. Czy spektakle te cieszą się popularnością? Niestety, są to niszowe realizacje. Można zatem powiedzieć, że Teatr Zagłębia poprzez swoją najnowszą premierę zabiera ważny głos w dyskusji o statusie i kondycji artysty.