Sztuka mierzona zmęczeniem pośladków? Dlaczego nie! - o pierwszym dniu Ogólnopolskiego Festiwalu Teatrów Jednego Aktora pisze Hubert Michalak z Nowej Siły Krytycznej.
Trudno odnaleźć jakikolwiek klucz, dzięki któremu udałoby się odczytać zamysł twórców tegorocznej, już czterdziestej drugiej edycji OFTJA. Kilkakrotnie wydawało się, że pewne zależności można wyśledzić, czy przeprowadzić - jednak chyba takie dumanie to stracony czas. Różnorodność wybranych tekstów, środków wyrazu, estetyk i technik wykonawczych wielokrotnie zaskoczyła publiczność pierwszego dnia festiwalu. Kluczem doboru przedstawień powinna być przede wszystkim ich jakość - głównie jakość gry aktorskiej. Z tą akurat bywało różnie. Siedem przedstawień (z czego dwa poza konkursem) prezentowanych w ciągu jednego dnia i ułożonych tak, by można było je zobaczyć, to testowanie granicy odporności widza. Sztuka mierzona zmęczeniem pośladków? Dlaczego nie! Festiwal rozpoczął się potężnym kopniakiem energii, rytmu, wyrazistości i ekspresji scenicznej. Dużą Scenę wrocławskiej PWST opanowała Milena Gauer w monodramie na podstaw