Taki teatr nie znosi kompromisów. Barbara Sass nie kokietuje widzów, nie chce nikomu ułatwiać zadania. Jej Idiota jest ciemny, pełen namiętności i emocji. Z ciszy rozlega się krzyki i nie ma przed nim ucieczki. Czasem tę ciszę przeszyje okrutny śmiech - śmiech, który mógłby zabić. Być może jest to przedstawienie o samotności. O tym, że najtrudniej jest wytrzymać samemuze sobą, bo w głębi - w sobie samym - tkwi najpotężniejszy wróg. Bohaterowie noszą w sobie strach. Boją się własnego następnego słowa, gestu, który miał i być zabawą, a okazał się przemyślnym zadawaniem ran. Ludzie Dostojewskiego i Sass nie poznają samych siebie, dlatego pozostał im tylko lęk. Dokonać pełnej adaptacji Idioty Fiodora Dostojewskiego to graniczy z niemożliwością. Przed laty Andrzej Wajda zostawił: tylko Rogożyna i Myszkina i wielką scenę nad zwłokami Nastazji Filipowny. Ostatnio próbował mierzyć się z powieścią Grzegorz Jarzyna, ale dotkliwie przek
Tytuł oryginalny
Ogień i lód
Źródło:
Materiał nadesłany
Teatr nr 4-6