DOPIERO TERAZ, po triumfalnym pochodzie po Europie (i Polsce) "Prezydentki" Wernera Schwaba trafiły do Warszawy. Legenda Schwaba zdążyła się już nieco ucukrować, teatr repertuarowy przyswoił jego obrazoburcze teksty i odkrył, że się nadają do grania. Zresztą buntownik od samego początku stukał do drzwi mieszczańskiego teatru. Na początku mu nie otworzono - potem przyjęto za swojego, teraz niemal się czci, komentuje i porządkuje. A Schwab zrobił to samo, co uczyniło wcześniej wielu innych artystów - uchylił mianowicie kolejne drzwi do świata nie zauważanego przez sztukę, nie zauważanego przez warstwę do zauważania "powołaną" (czyli inteligencję), pokazując na scenie duchowe i społeczne doły. Kim są bowiem kobiety, bohaterki "Prezydentek"? To nie tylko konstrukcje językowe (jak to bywało w innych sztukach Schwaba), choć wykoślawiony język pełen tautologii, fizjologii i gazetowej papki i w tej sztuce ostro dźwięczy.
Tytuł oryginalny
Ofiary tandety
Źródło:
Materiał nadesłany
Trybuna Nr 290