Nawet w Comedie Francaise usuwano z "Mieszczanina" muzykę, uważając ją za nudną, a w XIX i XX wieku dopisywano nawet inną (czynili tak: Gounod, Jolivet, Colombier). Na szczęcie to już historia. "Mieszczanin..." z Wersalu to pozycja obowiązkowa dla miłośników teatru, Lully'ego i języka francuskiego. Bez niego, ani rusz - o wydanym na DVD spektaklu "Mieszczanin szlachcicem" Moliera i Jeana-Baptiste'a Lully'ego w reż. Denisa Podalydesa pisze Jacek Hawryluk w Ruchu Muzycznym.
Nie da się zapomnieć dwóch czerwcowych wieczorów w Krakowie w roku 2009. Teatr im. Słowackiego oblegany. Na scenie pełne wykonanie "Mieszczanina szlachcicem" Moliera/Lully'ego przygotowane przez Dumestre'a (muzyka), Lazara (reżyseria) i Roussat (choreografia). I jedyna sceniczna produkcja cyklu "Opera Rara". Prawdziwe spotkanie z historią, bowiem francuska ekipa odtwarzała, po raz pierwszy po ponad dwustu latach, komedio-balet w oryginalnej wersji z muzyką Lully'ego. Molier wraz ze swym włoskim partnerem, który stał się ulubieńcem Króla Słońce, stworzyli nowy gatunek. Razem napisali ich jedenaście. Byli samowystarczalni: słowo, muzyka, taniec. Jedno połączone z drugim, wszystko integralnie zakomponowane. W przedmowie do "Natrętów" (1661), czyli pierwszego wspólnego dzieła, Molier wyjaśniał: "... aby nie zrywać wątku dzieła takimi oto wstawkami, postanowiliśmy je zszyć z głównym tematem tak udatnie, jak tylko się dało, i uczynić jedno z Baletu i Ko