"Nibylandia" w reż. Jacka Malinowskiego w Białostockim Teatrze Lalek. Pisze Jerzy Szerszunowicz w Kurierze Porannym.
Takiego przedstawienia nie było w Białostockim Teatrze Lalek od "Scrooge'a...' i "Amelki, bobra i króla na dachu''. Jacek Malinowski przywraca wiarę w siłę marzeń i teatru. Reżyser i autor scenariusza jest człowiekiem bardzo młodym, ledwie dwa lata temu ukończył reżyserię na Akademii Teatralnej w Białymstoku. Jednak jego przedstawienie ma wszystkie cechy dzieła dojrzałego, jakiego nie powstydziłby się doświadczony twórca. Prosta historia Pierwszą postacią, jaka pojawia się na scenie, jest narrator. Jednak w "Nibylandii" nie jest on lekiem na pogmatwaną fabułę. Przeciwnie - pozwala gładko przejść do meritum, nie tracić czasu na przydługie wstępy. A meritum to historia dwóch rodzin mieszkających w jednej kamienicy pod numerami 14 i 27. W pierwszej rodzinie urodziła się dziewczynka, w drugiej chłopiec. Tak oto poznajemy przyszłych bohaterów - Wendy i Piotrusia. Zawiązanie akcji najwyższej próby: szybkie, proste, czytelne dla każdego widz