"Kostka smalcu z bakaliami. Beztlenowce" w reż. Ingmara Villqista w Teatrze Miejskim w Gdyni. Pisze Jarosław Zalesiński w Polsce Dzienniku Bałtyckim.
Ingmar Villqist, dyrektor Teatru Miejskiego w Gdyni, nie dotrzymał słowa danego na początku szefowania gdyńskiej scenie, że wystawiać będzie jedynie klasyczną dramaturgię XX wieku, i wprowadził na plakat sztukę autora co prawda dwudziestowiecznego, ale spoza kanonu. To znaczy - wprowadził własne teksty, dwie jednoaktówki z cyklu "Beztlenowce". Dobrze, że się na to zdecydował, bo gołym okiem było już widać, że pomysł budowania całego repertuaru wyłącznie na klasyce nie iskrzy. Nie widzę też niczego niewłaściwego w pomyśle wyreżyserowania własnych tekstów. "Beztlenowce" grane były z powodzeniem w wielu teatrach, także w reżyserii Villqista, wydawały się więc pewnym materiałem na sukces, którego teatrowi na gwałt potrzeba. Ale w sukces się nie zamieniły. Dlaczego? Pierwszą próbę wyjaśnienia powodów biorę na własną pierś. Od czasu napisania "Kostki smalcu z bakaliami" i "Beztlenowców" minęło paręnaście lat. Jak się okazuje, to