Niedawno odszedł Jerzy Grzegorzewski. Twórca niepowtarzalny. Bulwersował krytykę, kochali go zwyczajni widzowie. Był twórcą niepokornym i nie wiadomo dla kogo tworzył. Miał swój teatralny świat - azyl - pisze Marzena Rutkowska w Tygodniku Ciechanowskim
Od paru lat straszył widzów, że zaniecha twórczości teatralnej, odejdzie z teatru. Chciał zająć się malowaniem. Na szczęście nie zrobił tego, wciąż wracał do teatru. Najlepsze prace inscenizacyjne Grzegorzewskiego powstały we Wrocławiu, w Krakowie i warszawskim Teatrze Studio. To był okres niekwestionowanej artystycznej prosperity. Potem przyszła niezbyt fortunna decyzja o dyrektorowaniu w stołecznym Teatrze Narodowym. Grzegorzewski nie nadawał się na dyrektora. Był twórcą niezależnym, nie poddawał się żadnym konwencjom, nie podporządkowywał się panującym normom, regułom czy modom. W odróżnieniu od takich twórców, jak Kantor, Szajna, Mądzik czy Wiśniewski, Grzegorzewski nie stworzył jednak swojego aktorskiego zespołu. I choć za aktorów tego reżysera uważają się Zamachowski, Malajkat, Niemyska, Ułas, to faktycznie zespołu aktorskiego nie było ni w Studio, ni w Narodowym. Mimo to wielu aktorom udało się stworzyć w spektaklach Gr