"Był sobie Andrzej, Andrzej, Andrzej i Andrzej" w reż. Moniki Strzępki w Teatrze im. Szaniawskiego w Wałbrzychu. Pisze Mateusz Mykytyszyn w Nowych Wiadomościach Wałbrzyskich.
Najbardziej osobiste do tej pory dzieło Pawła Demirskiego czyli sobotnia premiera Dramatycznego "Był sobie Andrzej Andrzej Andrzej i Andrzej" to rozliczenie dramaturga z rzeczywistością życia artystycznego w Polsce. Rozliczenie bolesne w którym kompleksy przeplatają się z autoironią i aspiracjami. Hermetyczny spektakl dla wybranego widza, który lubuje się w niuansach i demonach kultury wysokiej, zaserwowanej w slapstickowym wydaniu. Paweł Demirski po raz kolejny wyrzygał swoje demony. Dosłownie i w przenośni. Po pierwszej godzinie przedstawienia, można odnieść wrażenie, że enfant terrible wśród młodych, polskich dramaturgów w swojej najnowszej produkcji rozlicza się z każdym kto kiedykolwiek nadepnął mu na odcisk lub stanął na drodze do upragnionych splendorów. Po pełnej krwawych gagów, plucia i rzygania hekatombie w "Niech żyje Wojna" wespół z reżyserką Moniką Strzępką, wrocławianin tym razem zaserwował widzom opowieść o "arch