"Lubię być zabijana" w reż. Marcina Wierzchowskiego w Teatrze Studio w Warszawie. Pisze Jacek Wakar w Dzienniku - dodatku Kultura.
"Lubię być zabijana" w warszawskim Teatrze Studio ostentacyjnie nie chce się podobać. Nieprzyjemnie uwiera publiczność, rozsadza ramy tradycyjnego spektaklu. Wszystko tu zdaje się niedookreślone, wykoślawione, sztuczne Wystawić rzecz taką jak adaptacja opowiadania Tibora Fischera jest aktem prawdziwej odwagi. W Polsce nie ma bowiem tradycji stand up comedy. Termin tej garstce widzów kojarzy się z występami Erica Bogosiana, ale już polskie realizacje jego tekstów - w genialnym skądinąd wykonaniu Bronisława Wrocławskiego - w konwencji tej się nie mieszczą. Reżyser Marcin Wierzchowski i aktorka Iwona Głowińska wchodzą więc na teren nierozpoznany, grząski, nieprzyjazny. I nie robią niczego, aby ten grunt oswoić, poczuć się na nim do końca pewnie, a jednocześnie własną siłą podbić publiczność. Wieczór z Głowińską w roli głównej nie dość, że nie ukrywa grubych szwów, to jeszcze celowo je eksponuje. Zdaje się być dla aktorki wyprawą w nie