"Pogłosy" Wita Szostaka w reż. Marka Fiedora i Tomasza Hynka we Wrocławskim Teatrze Współczesnym. Pisze Kamil Bujny w Teatrze dla Wszystkich.
"Każdy z nas konstruuje i żyje swoje opowiadanie, a to opowiadanie jest naszą tożsamością" - konstatuje Oliver Sacks w książce "Mężczyzna, który pomylił swoją żonę z kapeluszem". Ta intuicja, a także szereg idących za nią rozważań o tożsamości narracyjnej, za którymi stoi między innymi Paul Ricoeur, zdają się fundować refleksję prowadzoną w "Pogłosach" w reżyserii Marka Fiedora i Tomasza Hynka. We wrocławskiej inscenizacji tekstu Wita Szostaka za wspomnianym procesem snucia "swojego opowiadania" stoi potrzeba przepracowywania i zrozumienia traumatycznego doświadczenia, jakim jest odejście bliskiej osoby: by tego dokonać, postaci próbują "opowiedzieć" stratę, śmierć i żałobę. Kanwą przedstawienia staje się raptem kilka zdań, które zapętlone i nieustannie modyfikowane zyskują kolejne znaczenia i sensy - tak, że to, co początkowo wydawało się widzowi przejrzyste i oczywiste, z czasem jawi się jako zupełnie niejasne. Czym jest pog�