"Dzikość serca" Teatru Gry i Ludzie nie jest kryminałem, a nawet dramatem opowiadającym skomplikowane relacje pomiędzy opresyjną matką a córką, ale opowieścią o dążeniu do szczęścia w świecie, który nie akceptuje odmienności. Pokazuje, że bliskość drugiej osoby może stać się ostoją w dzikiej rzeczywistości - pisze Paweł Kluszczyński z Nowej Siły Krytycznej.
Inscenizacja "Dzikości serca" Barry'ego Gifforda w Teatrze Gry i Ludzie, przygotowana w koprodukcji z Teatrem Czwarta Scena, przedstawia historię młodej pary kochanków, przemierzającej Stany Zjednoczone. Znamy ją z ekranu kinowego, premiera filmu Davida Lyncha miała miejsce w 1990 roku. Katowiccy twórcy przygotowali adaptację powieści, w której głównym bohaterem, Sailorem, nie jest mężczyzna a kobieta, przez co historia nabrała zupełnie nowego kolorytu. Opowieść osnuta jest na motywie drogi. Akcję rozpoczyna wyjście z więzienia Sailor (Katarzyna Dudek), którą na wolności wita jej ukochana Lula (Aleksandra Fielek). Dziewczyny nie mogą cieszyć się spokojem, ponieważ ich związek jest nieakceptowany przez matkę Luli (Anna Kadulska). Muszą uciekać, wsiadają do pontiaca i wyruszają na południe Stanów. Kobieta wysyła w pogoń za córką płatnych morderców, jednocześnie rywalizujących o jej względy: Marcello Santosa (Artur Święs) i Johnniego Farrag