EN

7.01.2025, 12:03 Wersja do druku

Odnajdywanie prawdy w sztuce oraz ponadczasowych uczuciach

„Mewa” w reż. Katarzyny Minkowskiej w Teatrze Collegium Nobilium w Warszawie. Pisze Anna Czajkowska w Teatrze dla Wszystkich.

fot. Bartek Warzecha

Prapremiera dramatu „Mewa” (ros. Чайка) Antona Czechowa odbyła się w 1896 roku w Petersburgu, niedługo po wydaniu dzieła w Moskwie. Akcja sztuki rozgrywa się na rosyjskiej wsi pod koniec XIX wieku, a jej bohaterami są goście folwarku. Choć tak nieoczywista, gorzka, wręcz brutalna, wystawiana była wielokrotnie na scenach teatrów całego świata, a obecnie wydaje się wciąż świeża i – przynajmniej w moim odczuciu – nigdy nie nudzi. Utwór można interpretować na nowo, podobnie zresztą jak inne teksty wielkiego rosyjskiego pisarza. Trzeba tylko dobrego reżysera oraz znakomitego zespołu, który przeniesie jego pomysły na scenę, tworząc spektakl na wysokim poziomie.

Katarzyna Minkowska wraz z autorkami scenariusza – Martą Lewandowską i Joanną Połeć – dokonuje reinterpretacji oryginalnego utworu i angażuje w ten proces młodziutkich artystów. Dyplom studentek i studentów IV-ego roku kierunku aktorstwo (specjalność aktorstwo dramatyczne) warszawskiej Akademii Teatralnej wypada dość intrygująco. Widzowie, który oczekiwali w miarę wiernej adaptacji tego osobistego dramatu mogą poczuć się nieco zaskoczeni, choć niewykluczone, że pozytywnie. Tłumaczenie Agnieszki Lubomiry Piotrowskiej, rozpięte między ironią a liryzmem, już zapowiada uwspółcześnienie języka i treści, ale pani reżyser idzie jeszcze dalej – bohaterowie przeniesieni zostali we współczesne czasy, w dodatku całość zyskała inną formę. Nadal jest to komedia – Czechow sam tak określił swój utwór, a miał na myśli komedię ludzką i refleksję nad człowieczym bytem, relacjami w związkach, emocjonalnością, rozpaczliwym pragnieniem miłości i akceptacji – także tej twórczej. Czym jest teatr i sztuka? I jak chcielibyśmy teatr widzieć dziś, tu i teraz?

Spektakl jest długi, jednak ani przez chwilę nie nuży. Pełnokrwiste postacie, które wymyślił Czechow, tu nabierają nowego życia. Genialny dramaturg i bystry obserwator umiał sugestywnie odmalować gorycz niespełnienia oraz rozczarowania i daremną tęsknotę za lepszym światem, lepszą wersją siebie. W inscenizacji łatwo odnajdziemy ostry dowcip, wątki, motywy oraz bohaterów bliskich oryginałowi. Nie chodzi o epokę czy wiek – raczej o stan ducha, kondycję sztuki i wchodzących z nią w relacje twórców. Rzecz jasna międzyludzkie relacje są równie ważne – miłość w rodzinie, związki kobiet z mężczyznami, przyjaźń i erotyzm. 

W konsekwentnie prowadzonej linii dramaturgicznej Katarzyna Minkowska wykorzystuje nowoczesne rozwiązania, ale zawsze z ukłonem w stronę klasyki. Na przykład ustawia aktorów bezpośrednio „do widza”, po prostu frontalnie. To formalne rozwiązanie było często stosowane w sztukach Czechowa i dziś równie dobrze się sprawdza. Bohaterowie siadają i mówią do nas, nawet jeśli celowo unikają kontaktu wzrokowego. Tekst jest świetną okazją do zabawy konwencją i pani reżyser oraz aktorzy próbują to wykorzystać. Krzywe lustro, kamera są jej pomysłowymi elementami. Kreacje studentów to przemyślane portrety psychologiczne postaci, a wiedzę o bohaterach wszyscy czerpią z dramatu Czechowa. Cztery aktorki i czterech aktorów wciela się w ikoniczne postaci, znane z licznych adaptacji sztuk rosyjskiego pisarza. Na scenę wkracza Irena Anodina (Julia Banasiewicz), jej syn Gawryłowicz Konstanty Trieplew (Kuba Dyniewicz) i Nina (Maria Kresa)  – ukochana muza Konstantego. Pojawia się kochanek Ireny, znany pisarz Borys Aleksiejewicz Trigorin (Kacper Męcka) i Piotr Sorin (Maksymilian Cichy), jej hipochondryczny brat. Wycofana Polina (Maja Kalbarczyk), żona Piotra i zgorzkniała, surowa Masza (Magdalena Parda) oraz kochający ją, nieśmiały Siemion (Tomasz Obiński). Obrazu dopełnia psychoterapeuta, lekarz Dorn (Aleksander Buchowiecki). Wszyscy grają bardzo zmysłowo, choć zachowują pozory zdystansowanych badaczy oryginalnego tekstu, uczestników eksperymentu – rozszerzonego performansu, który dąży do poruszenia i zaskoczenia publiczności.

fot. Bartek Warzecha

Trzeba przyznać, że obsada aktorska jest wielką siłą spektaklu. Zgrane duety, tercety, kwartety czarują i intrygują widza. „O nowym życiu mówią u Czechowa tylko ludzie młodzi, bardzo młodzi i niedoświadczeni. Ciągle marzy im się szczęście, odrodzenie, światło, radość” – pisał o dramacie Czechowa Lew Szestow i miał rację. A na scenie widzimy właśnie młodych, półszalonych, wnikliwych, krytycznych, żyjących nadzieją, choć tak błądzących i poszukujących ciągle nie tam, nie tego… .Wykorzystują proste zdania autora, niepolukrowane, szczere, krótkie, a dziwnie sensotwórcze, niepokojące. Aktorzy podkreślają owe elementy, by potem analizować je w teatralny sposób. Julia Banasiewicz ma swoje racje i potrafi nas do nich przekonać. Kibicuję jak najbardziej jej Irenie Anodinie, choć bywa częściej samolubna i nieznośna, czasami jednak cierpienie, głód miłości dominuje nad wszystkimi działaniami pięknej kobiety. Trigorin Kacpra Męcki ma męski charm i szyk. Młodzieniec uwodzi umysły oraz serca – swym delikatnym wdziękiem, poczuciem niespełnienia (Kafką nie będzie, Gombrowiczem też, o Camusie i o uwielbianym przez niego Nabokovie nie wspominając). A właśnie ten ostatni powiedział kiedyś: „Opowiadania i sztuki Czechowa są smutnymi książkami dla obdarzonych poczuciem humoru ludzi, co oznacza, że tylko tacy czytelnicy potrafią naprawdę docenić ich głęboki smutek”). Kuba Dyniewicz jako Konstanty Trieplew walczy jak lew o swą niezależność i tożsamość. Jednak poszukiwanie miłości stawia czasem ponad tymi wartościami. Cudowna Nina – tytułowa Mewa składana jak origami – od razu budzi sympatię swą szczerością i empatią. A to dzięki wcielającej się w jej postać Marii Kresie. Maksymilian Cichy w roli Sorina nie jest tylko dziwakiem i dużym dzieckiem. To wyrozumiały, skrzywdzony przez samego siebie człowiek. Jego żona, była aktorka Polina, nigdy (w marzeniach) nie zrezygnowała ze swych dążeń. A w życiu? Maja Kalbarczyk dobrze wie, jakie są realia i otaczający ją świat. Kocha i chce być kochaną. Współczucie budzi nieszczęsny Dorn – Aleksander Buchowiecki. Udawanie wesołego, beztroskiego psychoterapeuty coraz słabiej Dornowi wychodzi. W końcu wyłania się samotny, odtrącony człowiek… . Tomasz Obiński – niezwykły, pełen ciepła Siemion – dobrze odnajduje się w duecie z cyniczną Maszą, która tak bardzo boi się zranienia, że ucieka daleko albo jeszcze dalej, odsuwając prawdziwe uczucia. Magdalena Parda gra jej rolę brawurowo, z ironicznym, niepowtarzalnym humorem.

Surowa scenografia Łukasza Mleczaka nie odciąga wzroku od esencji dramatu. Wystarczy kilka ciemnych krzeseł, duże lustro (co ważne – jest to krzywe lustro, odbijające nasze i aktorskie myślenie o tym drugim, obcym), kamera Konstantego i duży ekran w tle, na którym wyświetlane są obrazy przez niego zarejestrowane. Nawet obraz Siemiona „gra” w tym spektaklu, spaja się z całością. Nie ma tu ani jednego niepotrzebnego elementu. Ważne jest światło Moniki Stolarskiej i muzyka Wojciecha Frycza oraz Kuby Dyniewicza, a także zmysłowa choreografia autorstwa Krystyny Lamy Szydłowskiej.

Dramat Czechowa przefiltrowany przez wrażliwość młodych aktorów skupia w spójnej inscenizacji najważniejsze problemy – potrzebę tworzenia siebie i innych, budowanie fałszywego, tkanego z pragnień świata i odnajdywanie prawdy w sztuce oraz ponadczasowych uczuciach. To bardzo dużo. A będzie jeszcze więcej, jeśli entuzjazm absolwentów – artystów zachowa w przyszłości taką świeżość i otwartość na świat.

Tytuł oryginalny

Odnajdywanie prawdy w sztuce oraz ponadczasowych uczuciach

Źródło:

Teatr dla Wszystkich

Link do źródła

Autor:

Anna Czajkowska

Data publikacji oryginału:

06.01.2025