Był to interesujący, uroczy spektakl. Interesujący - bo w komediowo zarysowanych przez poetę pięciu tak bardzo różnych, że niemal kontrastowych sylwetkach bohaterów - odnaleźliśmy wiele prawdy o ludziach, zarówno tych, w których przeważają jasne strony osobowości, jak i tych o mniej chwalebnych cechach charakteru. A urok widowiska zawierał się w jego inscenizacji i interpretacji tekstu. Reżyser (Andrzej Łapicki) i aktorzy umiejętnie wyrazili lekkość i wdzięk wiersza poety, subtelny, życzliwy człowiekowi humor. Po obejrzeniu telewizyjnej wersji "Odludków i poety" aż trudno uwierzyć, że twórcy sceniczni dotychczas tak niewielkie okazywali zainteresowanie tym utworem. Po wojnie teatry żywego planu po jednoaktową komedię sięgały tylko czterokrotnie, co usytuowało ją wśród najrzadziej grywanych sztuk Aleksandra Fredry. Inscenizatorów niewątpliwie zrażały: błahy wątek tematyczny i banalna, zmierzająca ku stereotypowemu, pomyślnemu zakończeni
Tytuł oryginalny
Odludki i poeta
Źródło:
Materiał nadesłany
Trybuna Ludu nr 24