NIE ma co - Machulski wykazał się słuchem absolutnym, jeśli idzie o czas, w którym żyjemy. Przeniesienie na scenę największej powieści Borysa Pasternaka nie jest przecież przedsięwzięciem tylko artystycznym; nosi znamię sensacji, od których kipi uzupełniana na gorąco historia naszej współczesności. Powtórne narodziny "Doktora Żiwago" (teatr zmienił pisownię na fonetyczną, obaj tłumacze trzymali się dotychczas pisowni Żywago, podtrzymując symboliczne znaczenie nazwiska) dokonały się zaledwie przed 2 laty, na VIII Zjeździe Pisarzy ZSRR, kiedy to wielcy literatury radzieckiej - Wozniesienski, Jewtuszenko oraz prof. Lichaczow upomnieli się o dzieło i dobre imię Borysa Pasternaka. Zaledwie 30 lat temu nie kto inny, tylko środowisko literackie, powolne manipulacjom polityków, zaszczuło autora "Żiwaga", zmuszając do samokrytyki, rezygnacji z Nagrody Nobla, skazując na banicję literacką i obywatelską. Nie był to zresztą pi
Tytuł oryginalny
Odkrywanie Pasternaka
Źródło:
Materiał nadesłany
Express Wieczorny nr 88