ODKRYCIEM scenicznych możliwości tkwiących w utworach Tadeusza Peipera były dotychczas dwa spektakle interpretowane przez Lecha Gwita podczas kolejnych Festiwali Teatrów Jednego Aktora. Ale to były widowiska przede wszystkim poetyckie, a sekret ich ekspresji tkwił w dużej mierze w tym, że Peiperowskie teksty znacznie lepiej brzmią w recytacji niż w lekturze. Prapremiera sztuki "Skoro go nie ma", na wrocławskiej Scenie Kameralnej, to spotkanie z doświadczeniem artystycznym zupełnie innego rodzaju. Założenia myślowe tej sztuki mają wiele wspólnego z koncepcjami Geneta, Sartre'a czy Witkacego, zostały jednak zdecydowanie mocniej osadzone w realiach socjologicznych, w konkretnym materiale obserwacji społecznej. Reportażowym podtekstem "Skoro go nie ma" są przecież autentyczne wydarzenia z roku 1923 - krakowskie starcia robotników z policją. Ale fabuła spełnia tu rolę tylko pretekstową. Peiper z całą konsekwencją i pasją satyryka rysuje portret "
Tytuł oryginalny
Odkrycie Peipera
Źródło:
Materiał nadesłany
Trybuna Ludu Nr 176