EN

21.05.1998 Wersja do druku

Odezwa do konia

W książeczce Zygmunta Hubnera "Sztuka reży­serii" Andrzej Wajda powiada tak: Są dwa momenty, w których reżyser musi mieć na­tchnienie: kiedy wybiera temat i kiedy wybiera aktorów. Reszta jest wykonaniem, przypomina pi­łowanie laubzegą. Otóż Andrzej Wajda znowu miał dwa natchnie­nia. Po pierwsze - coś go natchnę­ło, by wystawić "Słomkowy kape­lusz" Labiche`a, czyli uporać się z historią wynikającą z faktu zje­dzenia przez pewnego konia słomkowego kapelusza pewnej pani. Po drugie - coś go natchnąć - i to niemiłosiernie - musiało, by w roli tytułowej... to znaczy, chciałem powiedzieć: głównej, obsadzić Piotra Skibę. Coś Wajdę w tej delikatnej kwestii natchnąć musiało szalenie, albowiem - nie oszukujmy się - mówimy tutaj o roli amanta. To właśnie jego - amanta - koń zjadł, co miał zjeść, właścicielką zaś owej, by tak rzec, słomy jest Anna Dymna. Ergo - rumak Skiby wszamał kapelusz Dymnej, po czym mieliśmy na scenie Starego Tea

Zaloguj się i czytaj dalej za darmo

Zalogowani użytkownicy mają nieograniczony dostęp do wszystkich artykułów na e-teatrze.

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Tytuł oryginalny

Odezwa do konia

Źródło:

Materiał nadesłany

Dziennik Polski nr 118

Autor:

Paweł Głowacki

Data:

21.05.1998

Realizacje repertuarowe