W telewizyjnym teatrze poniedziałkowym niewiele działo się ciekawego na przestrzeni ostatnich tygodni. Stąd też spośród rozmaitych premierowych przedstawień małego ekranu żywsze echo w świadomości polskiego telewidza wzbudzić mogło jedynie prezentowane niedawno "Wesele" Stanisława Wyspiańskiego. Dzieje się tak chyba za każdym razem, kiedy teatr sięga po "Wesele". A przecież, mimo zmieniających się mód i konwencji, gustów i upodobań, powraca teatr do tego arcydramatu nieustannie. Niewykluczone iż powodem tych powrotów jest przeświadczenie teatru o konieczności ciągłego weryfikowania dotychczasowej tradycji inscenizacyjnej, możliwość kolejnego popisu kreacyjności aktorskiej. W końcu owa "chata rozśpiewana", bogata galeria osobliwych gości, cały wreszcie wizyjny plan tej weselnej nocy - wszystko to stanowi dla teatru nieustanną prowokację do nowej projekcji, jak i do ponownego odczytania tej opowieści o weselu pewneg
Tytuł oryginalny
Odczytywanie Wesela
Źródło:
Materiał nadesłany
Fakty nr 13