W Teatrze Powszechnym kończą się próby do przedstawienia "Nadobnisie i koczkodany czyli Zielona pigułka" Witkacego.
Nie jest to tytuł specjalnie zgrany. Swoje pięć minut miał w latach 70., kiedy to wystawiał "Nadobnisie..." Tadeusz Kantor w krakowskiej Cricotece (1972 r.) i Krystian Lupa w Jeleniej Górze (1978 r.). Warszawska publiczność zobaczy tę zalatującą trupem komedię dzięki Łukaszowi Kosowi, młodemu reżyserowi, który zapisał się złotymi zgłoskami m.in. w krótkiej historii Laboratorium Dramatu (przy Teatrze Narodowym), gdzie wystawił "Koronację" Marka Modzelewskiego. - Sztuka mówi o człowieku, wewnątrz którego toczy się pojedynek intelektu z biologią - mówi o "Nadobnisiach..." reżyser. - Cywilizacja odbiera nam zwierzęcość, każe nam tłumić emocje, wszystko nazywa i odziera z tajemnicy. Żyjemy w świecie "nadobnisiów". Dziś panuje przymus oryginalności. Każda jednostka musi wyróżniać się z tłumu i w to inwestuje całą życiową energię. Żyje iluzją wolności. Ostatecznie i tak tworzy tłum narcystycznych oryginałów i podporządkowuje się