"Słodki ptak młodości" w reż. Grzegorza Wiśniewskiego w Teatrze Wybrzeże w Gdańsku. Pisze Monika Żółkoś w Teatrze.
Dramaturgia Tennessee Williamsa nieznośnie się zestarzała. Nie służy jej oderwanie od sytuacji kulturowej, z której wyrosła - Ameryki lat pięćdziesiątych, z charakterystyczną dla tego okresu pruderią obyczajową i konserwatywnym modelem życia. Pierwotny kontekst dobrze tłumaczył i uwiarygodniał "bebechowatość" tej dramaturgii, inspiracje psychoanalityczne, wydobywanie pożądań i niskich instynktów ukrytych za fasadą społecznego porządku. Już sam sposób mówienia bohaterów brzmi dziś sztucznie, jak spowiedź popędów na freudowskiej kozetce. W sztukach Williamsa dominuje język emocjonalnego obnażenia, rozmyślnie nurzający się w tym, co brudne i wstydliwie ukryte. Jego dzisiejsza anachroniczność bierze się z przekonania, że życie wewnętrzne można w pełni ujęzykowić, a podświadomość nie stawia słowom żadnego oporu. Mam wrażenie, że dramaturgiczny kryzys języka, który oczywiście przyszedł po dziełach Tennessee Williamsa, jest tak trwa