Przed kilkoma tygodniami byłem w Berlinie, gdzie oglądałem w teatrze "Berliner Ensemble" spektakl zbudowany na kanwie rozprawy filozoficznej Brechta pt. "Wartość mosiądzu". Na pustej scenie, bez żadnych dekoracji, rozmawiają ze sobą filozof (czytaj autor), reżyser i aktor. Ich rozmowę ilustrują krótkie scenki ze sztuk Brechta, czy też "ćwiczenia dla aktorów", które napisał dla ich szkolenia. Twórcy berlińskiego przedstawienia nie wiedzieli zapewne, że przed przeszło 60 laty polski poeta. Stanisław Wyspiański, napisał sztukę o bardzo podobnej do tego spektaklu konstrukcji. Nazywała się "Wyzwolenie", akcja jej zaś rozgrywała się na scenie Teatru im. Słowackiego w Krakowie, gdzie też odbyła się jej prapremiera. Na pustej scenie zjawiał się autor, reżyser i Muza. Rozmawiali ze sobą o Polsce. O wadach narodowych Polaków, o naszej sztuce, o naszej polityce, o naszej ideologii. A rozmowę ich ilustrowały krótkie scenki. Ale Wyspiański nie poprzesta
Tytuł oryginalny
Od "Wyzwolenia" do "Makbeta"
Źródło:
Materiał nadesłany
Widnokręgi nr 1