W piekle, oczywiście ziemskim, gościliśmy za sprawą Sartre'a, Pankiewicza i jeleniogórskiego teatru w niedzielny wieczór. Piekło było niejako podwójne. W środku trójka bohaterów, wokół publiczność a za wszystkimi zamknięte drzwi. Oni - tych troje - skazani na siebie, na obnażanie się wewnętrzne (choć nie tylko), na szamotaniny psychiczne (nie tylko także); my skazani na nich, na oglądanie tego ludzkiego piekła z bliska, z bardzo bliska nawet. W dodatku ta piekielna temperatura panująca w sali. Przepraszam, to nie zarzut, to już tylko żart. A serio to wiele uznania dla jeleniogórskiej sceny i trochę pretensji do reżysera głównie. Bardzo ładnie budowany nastrój wewnętrznego zagrożenia najpierw, potem zaś oczekiwania na coś (na kogoś), co sytuację pomoże zrozumieć bądź ją rozwiąże, załamuje się. Zaczyna się w tym momencie toczyć dramat zewnętrzny o perwersyjnym trójkącie erotycznym, powstaje nieszczerość w proponowanym na początku
Tytuł oryginalny
Od piekła do tanga
Źródło:
Materiał nadesłany
Wieczór Wrocławia nr 212