Usta milczą, dusza śpiewa": po co komu dwie "Wesołe wdówki" na raz, nawet jeśli jedna jest na smutno, a druga chce być na wesoło?
Teatr Muzyczny wystąpił ze sławną operetką w reżyserii Tomasza Koniny i z jego scenografią - bardzo efektowną, wysmakowaną graficznie, tyle że może raczej do tragedii antycznej. Reżyser napisał w programie, że tylko raz widział mądrą inscenizację "Wdówki", w Metropolitan Opera. Zrezygnował więc z drażniącej go błazenady i wybudował dramat kobiety samotnej (stary mąż zmarł 8 dni po ślubie). Wszystko rozgrywa się długo i posępnie. Najbardziej ryzykowny zamysł dramaturgiczny nie zdoła jednak przyćmić blasku gwiazdy operetki w najlepszym stylu i guście, jaką jest Anna Walczak! Wokalnie i aktorsko była wyborną Hanną Galwari. Daniłę, który, wbrew opisowi z libretta, jest tu bardziej filozofem niż birbantem, z powodzeniem zagrał Andrzej Kostrzewski (pożyczony z Teatru Wielkiego). Ta para nie miała równych sobie wśród pozostałych wykonawców, niestety... Dobrze spisał się chór, za udaną trudno uznać choreografię, malutka orkiestra po