- Przypomnienie tych dramatycznych wydarzeń staje się równocześnie przestrogą dla przyszłych pokoleń przed wszelkimi rodzajami nienawiści, ksenofobią, antysemityzmem. Z moją skromną książką wylądowałam na najgodniejszej scenie w Polsce, wśród wielkich talentów, w oazie dobrej woli. Jestem szczęściarą - z Sabiną Baral, autorką "Zapisków z wygnania", wystawionych w Teatrze Polonia w Warszawie, przed spektaklem w Koszalinie, rozmawiała Joanna Krężelewska w Głosie Szczecińskim.
Sabina Baral jest autorką książki "Zapiski z wygnania". To przejmujące opowiadanie-dokument z wydarzeń marcowych z 1968 roku. Magda Umer i Krystyna Janda zaadaptowały wspomnienia Sabiny Baral na scenę - spektakl można było zobaczyć kilka dni temu w Koszalinie. W ubiegłym roku w Muzeum Emigracji w Gdyni powiedziała pani, że możemy iść do przodu tylko wtedy, kiedy rozumiemy przeszłość. A skoro często słyszymy głosy, że "Zapiski z wygnania" powinny być lekturą, ciekawi mnie, co chciałaby pani, żeby młodzi wyczytali z książki przede wszystkim? - Prawdę. Chciałabym, żeby młodzi wyczytali prawdę o tym okresie historii ich kraju i narodu. Szczerze powiem, że na początku mojej "zapiskowej" podróży, we wrocławskim ratuszu w 2010 roku, sama nie rozumiałam do jakiego stopnia ten kawałek historii jest w Polsce kamuflowany. Wydarzenia marcowe znane są, jeżeli w ogóle, to jako rozgrywka polityczna lub międzypartyjna, albo jako heroiczny zryw stude