Jest dość ciemno, ledwo da się czytać gazetę. Jest też zimno; trzy kobiety na scenie okutane są w płaszcze i chusty. Na szczęście nikt nie chlipie w kącie. Jeśli to "próba rozwiązania mitologii", to pewno znów się nie powiedzie. U Herberta "bogowie zebrali się w baraku na przedmieściu"; była to dla nich sytuacja nowa i wielce stresująca. U Hemara trzy muzy zdają się być zadomowione w "racjonalnym społeczeństwie". Kiedy odkryły, że na widowni jest publiczność, Talia, Melpomena i Terpsychora z wyraźną ulgą zrzucają liche paletka i wracają do swej mitologicznej postaci. Przywołują dla nas spektakl, który pamiętają sprzed lat dwustu, ale widzą wszystko w odwrotnym niż my porządku. "Szeleszczą w mroku zżółkłe afisze - Widzę Moralność Pani Zapolskiej - I w mgłach przyszłości oklaski słyszę - Brawo Żółkowski!... Rapacki! Solski!... W szklanej klepsydrze piasek się sączy, Nikłe ziarenka złotego proszku - I wszystko gdzieś p
Tytuł oryginalny
Od Moliera do Hemara
Źródło:
Materiał nadesłany
Teatr nr 2