Mamy dramatopisarza. Jerzy Broszkiewicz stał się zjawiskiem teatralnym nie tylko dlatego, że przed paru laty metafora "Imion władzy" trafiła celnie w dręczącą problematykę moralną i polityczną. Fotem przyszedł "Jonasz i błazen", "Głupiec i inni", "Dziejowa rola Pigwy", wreszcie przygotowuje się "Bar wszystkich świętych". Broszkiewicz stał się najpłodniejszym dziś pisarzem scenicznym. Jest gotów dostarczyć teatrom utworów na jedną lub dwie prapremiery rocznie. Jest więc pisarzem oczekiwanym. Takiego autora brakowało naszemu teatrowi powojennemu. Pojawienie się takiego autora mogłoby być dowodem stabilizacji. Przede wszystkim aktualnych pojęć o teatrze i dramacie. Mogłoby świadczyć o skrystalizowaniu się propozycji i poszukiwań teatralnych. Stać się wyraźnym kryterium popularności wobec widowni. Słowem, autor taki, a symbol czy wyraz tendencji teatru współczesnego to niemal jedno. Autor taki - jeśliby się zdołał trwale utrzymać w repertuar
Źródło:
Materiał nadesłany
Życie Literackie, Nr 45