Pier Luigi Pizzi strywializowal swą reżyserią "Kawalera srebrnej róży". Jacek Kaspszyk i część solistów sprawiła, że spektakl mimo to jest bardzo udany.
Jak piękna jest muzyka Richarda Straussa w tym jednym z pogodniejszych jego dzieł, płynąca lekko, łagodnie i słodko. Jest ona jednak przy tym piekielnie trudna, ale od czego Jacek Kaspszyk i orkiestra Teatru Narodowego? Trzeba powiedzieć, że chyba nigdy dotąd ten zespół tak wspaniale nie brzmiał, mimo suchej, wytłumiającej i spłaszczającej dźwięk akustyki kanału orkiestrowego. Oczywiście, choć orkiestra gra u Straussa tak ważną rolę, ważniejsi są przecież soliści. I tu już nie zawsze jest tak, jakbyśmy chcieli. Przepięknie śpiewa Izabella Kłosińska w roli młodziutkiej Zofii. Hanna Lisowska znakomicie buduje rolę Marszałkowej, starzejącej się kobiety opętanej obsesją przemijania - choć jej głos czasem robi wrażenie zmęczonego. Marta Abako w męskiej roli młodego Oktawiana, kochanka Marszałkowej, a potem ukochanego Zofii, jest trochę zbyt delikatna i kobieca, ale stara się, jak może. Niestety, na tym satysfakcje si