- Teatr stwarza przestrzeń. To, co się dzieje na scenie, tylko częściowo ją wypełnia. Reszta należy do widzów. Najważniejsze jest to, co fruwa pomiędzy. Nie jest łatwo. Patrzę na ludzi siedzących na widowni, z ich twarzy płynie do mnie komunikat: Nie mów już nic więcej, już nic nie mów - opowiada Łukasz Lewandowski, grajacy główną rolę w spektaklu Teatru Provisorium "Punkt zero: Łaskawe".
Jednak tylko wspólne przepracowanie tematu zagłady ma sens.
PAWEŁ KRYSIAK: "Bracia śmiertelnicy, pozwólcie, że opowiem wam, jak było" - tak Max Aue, zbrodniarz i intelektualista, zwraca się do widowni na początku spektaklu "Punkt zero: Łaskawe". Co to za bohater? ŁUKASZ LEWANDOWSKI *: Zatrzymajmy się nad tym, co my rozumiemy pod pojęciem "bohater". Zgodnie z naszą literacką tradycją bohater to ktoś, kto toczy heroiczny bój przeciwko wszystkim i najlepiej jeśli jest kryształowy. Nawet porami skóry odczuwamy jego heroizm i czystość. Natomiast kultura zachodnia ma inną ważną postać, którą Robert Musil nazwał precyzyjnie: człowiek bez właściwości. To bohater skupiony na książce, na swym introwertycznym życiu. Bohater zanurzony w kulturze mieszczańskiego społeczeństwa. Człowiek w okularkach, bibliotekarz, księgowy, aptekarz. To takim bohaterem oni się interesują. Korek w wodzie, który płynie. Widownia ma rozgrzeszać hitlerowskiego potwora? - To naprawdę nie o to chodzi. Cała wojna toczy się w