- Obyczajowość się zmieniła, ale natura ludzka, absolutnie nie. Jeśli dowiadujemy się dziś, że oto starszy pan żeni się z dwudziestolatką, to nic nowego. To samo jest w "Grubych rybach": u starszych panów, rzekomo schorowanych i niezależnych, krew zaczyna szybciej krążyć na widok młodych dziewcząt - o spektaklu Teatru Polonia w Warszawie mówi IGNACY GOGOLEWSKI.
Z IGNACYM GOGOLEWSKIM o "Grubych rybach" Michała Bałuckiego [na zdjęciu]: Ponad 50 lat temu był Pan wspaniałym Gustawem-Konradem, potem Kordianem, Horsztyńskim, Antkiem Boryną. Od wielu lat zbiera Pan artystyczne laury w Teatrze Narodowym... - A na stare lata jestem Onufrym Ciaputkiewiczem w "Grubych rybach". Taka kolej rzeczy, droga pani. Dodajmy, że gra Pan gościnnie w Teatrze Polonia Krystyny Jandy... - I dodajmy, że z tym spektaklem odwiedzimy Kraków. Jaki jest Pański Ciaputkiewicz? - W moim wieku, droga pani. I on, i ja chodzimy, podpierając się trzecią nogą. Ciaputkiewicz to znakomicie skonstruowana postać, a cały tekst jest świetną komedią. Jedna z moich scen, o tzw. śniadanku, napisana jest po mistrzowsku. A poza tym, droga pani, spotykam się w tym spektaklu w bardzo miłym towarzystwie, m.in. ze Sławomirem Orzechowskim, Cezarym Żakiem, Arturem Barcisiem, którzy są przez widzów rozpoznawani i uwielbiani, a część tego zainteresow