EN

24.05.2005 Wersja do druku

Od fraka do waciaka

W literaturze XIX wieku teatr opisywany jest jako świątynia i salon zarazem. Jest świątynią sztuki, ale równocześnie salonem, czyli miejscem spotkań i konwersacji towarzyskich. Takim widzimy go u Balzaka, takim spotykamy go u Stendhala, a także u Prusa w "Lalce" - pisze Krzysztof Teodor Toeplitz.

Niekiedy w powieściach tych, czytanych jako świadectwo obyczaju, odczuwamy też z pewnym zdziwieniem, że funkcja salonu zdolna była wówczas wręcz dominować nad funkcją świątyni. Wystarczy tylko zwrócić uwagę, jak wielką ilość czasu, w trakcie przedstawienia, publiczność teatralna poświęcała wtedy rozmowom i wzajemnemu odwiedzaniu się w lożach, aby zrozumieć ową salonową, a nie tylko artystyczną funkcję teatru. Widownia teatralna była także agorą, miejscem formowania się opinii. Antoni Słonimski opowiadał mi kiedyś, że przez długi czas chodził codziennie do teatru na to samo przedstawienie, aby oklaskiwać jedną kwestię, którą wypowiadał ze sceny Jerzy Leszczyński. Po czym szedł na kolację. Pozwalała na to ówczesna konwencja towarzyska. Ta sama konwencja nakazywała także, aby salon był miejscem odświętnym zarówno pod względem architektury i wystroju - stąd wspaniałe, kapiące złotem wnętrza teatralne i operowe z tamtych czasó

Zaloguj się i czytaj dalej za darmo

Zalogowani użytkownicy mają nieograniczony dostęp do wszystkich artykułów na e-teatrze.

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Tytuł oryginalny

Od fraka do waciaka

Źródło:

Materiał nadesłany

Foyer nr 11/05.2005

Autor:

Krzysztof Teodor Toeplitz

Data:

24.05.2005