NOWA Dyrekcja Operetki Wrocławskiej wystąpiła z premierą jednej z najwartościowszych pod względem muzycznym operetek, "Krajny uśmiechu" Franza Lehara. Z góry cieszyłem się na ten wieczór, tym bardziej, że okazji do spędzenia kilku godzin w beztroskiej atmosferze operetkowych nonsensów podanych w ładnej scenerii i przy ładnej muzyce mamy coraz mniej. Niestety! Od dłuższego czasu panuje na naszej scenie moda na aparaturę nagłośniającą. Wszystko dochodzi poprzez głośniki rozmieszczone na sali i zależnie od ustawienia się aktora do mikrofonu albo rozlega się przesterowany, świdrujący głos, albo ledwo słyszalne nucenie, a wszystko razem przypomina raczej dyskotekę niż teatr muzyczny. Komu potrzebne są te mikrofony? Przez lata całe obywało się bez nich, a sala była akurat ta sama, wszystko było słyszalne. Jeśli artysta dysponował naprawdę dobrze postawionym głosem, to był słyszany z każdego miejsca widowni. W obecnej sytuacji doprawdy
Tytuł oryginalny
Od dyskooperetki do symfonii
Źródło:
Materiał nadesłany
Wiadomości nr 43