"Była już taka miłość, ale nie ma pewności, że to była nasza" w reż. Przemysława Wojcieszka w Teatrze im. Modrzejewskiej w Legnicy. Pisze Joanna Derkaczew w Gazecie Wyborczej.
Przemysław Wojcieszek wraca do moralnej naprawy całego świata. Spektakl, który miał pewnie przyciągać atmosferą "Imienia róży" czy "Dziadów", ma jednak naiwność świątecznej szopki. Dlaczego to Jana Klatę nazywa się pierwszym buntownikiem polskiego teatru? Za irokeza? Za bezkompromisowe podejście do tekstu? Za wyraziste opinie o środowisku? Reżyser, z którego spektaklami wszedł do słownika sztuki termin "wojna w polskim teatrze", o ojcach i dzieciach rewolucji mówi krytycznie, o buntownikach - bez sentymentu, z pełną świadomością konsekwencji ich działania. Świetnie mu to wychodzi. Ale znaczy jednocześnie, że z pierwszej linii frontu przeniósł się do laboratoriów. Tymczasem Przemysław Wojcieszek, choć nie ma wyglądu partyzanta, środowisko mało go obchodzi, a teksty pisze sobie sam, postanowił przypomnieć, że bunt to jego specjalność. Wrócił do Legnicy, gdzie powstał jego najsłynniejszy spektakl "Made in Poland". To po legnickim blok