- Komunikujemy się przez komputery, widzimy dzięki kamerom, a jakość tych komputerowych nie jest najlepsza - nie jestem w stanie przez to dostrzec wszystkich szczegółów, ale to nie jest coś, co mogłoby skłonić do wstrzymania prac- mówi Jurij Murawicki, rosyjski reżyser i dramaturg, który z Moskwy prowadzi zdalne próby teatralne w Woroneżu i Rostowie. Z artystą rozmawia Wiktoria Bieliaszyn w Gazecie Wyborczej.
Wiktoria Bieliaszyn: Podczas styczniowej premiery "Świętoszka" na deskach teatru na Tagance nie spodziewał się pan zapewne, że już w kwietniu widzowie będą oglądać spektakl online. Jurij Murawicki: Zupełnie się tego nie spodziewałem. Spektakl zdążyliśmy pokazać podczas premiery, później w lutym i raz w marcu. I koniec. Myślę jednak, że spektakl nie straci na tym, że udostępnimy go w internecie. Wielu moich kolegów z branży teatralnej uważa, że teatr nie powinien się przenosić do sieci, że wręcz nie wolno na to pozwalać, ale ja nie widzę w tym nic złego. Sam obejrzałem wiele wspaniałych sztuk, które bardzo lubię i cenię, właśnie przez internet albo na wideo. Nie uważam, że odebrałem je przez to jako uboższe czy mniej wartościowe. Niezgoda na przenoszenie spektakli do sieci utrzymuje się nawet w obliczu pandemii, która zmusiła do zamknięcia m.in. teatrów? - Trudno jest mi to zrozumieć. Niektórzy twierdzą, że oglądanie na ekr