Publiczność z przedstawienia wychodzi, krytyka przyjęła je z zażenowaniem: "Lir" Edwarda Bonda w Teatrze Współczesnym w Warszawie, z Tadeuszem Łomnickim w roli tytułowej, reżyseria Edwina Axera, scenografia Ewy Starowieyskiej, dobry, giętki scenicznie przekład Gustawa Gottesmana. Publiczność wychodzi, ponieważ nie może znieść obficie przelewanej na scenie krwi (farba!) oraz widoku tortur (cudownie przemyślne machiny!); być może, także Wiesława Michnikowskiego w roli lekarza-kata, który w tonie straszliwego serio marzy o tym, by udana sekcja właściwych zwłok lub zgrabne wyłupanie oczu byłemu królowi przyniosły mu upragniony awans. Jak ów Bobczyński i Dobczyński z dalekiej gogolowskiej guberni, chciałby po prostu, aby w stolicy zwrócono na niego uwagę. Nic się nie zmieniło przez sto pięćdziesiąt lat w psychicznym mechanizmie, tylko metody, jakimi się on posługuje, cokolwiek nie te; liryka i angelologia Bobczyńskich-Dobczyński
Tytuł oryginalny
Oczy Lira
Źródło:
Materiał nadesłany
Życie Literackie nr 16