Rozmowa z Henrykiem Tomaszewskim dyrektorem Wrocławskiego Teatru Pantomimy
IWONA RAJEWSKA - Należy Pan do tych nielicznych, szczęśliwych ludzi, którym marzenia dzieciństwa się spełniły... HENRYK TOMASZEWSKI - Moje marzenia artystyczne ujawniły się, kiedy byłem jeszcze dzieckiem. Najpierw w moim teatrze grały lalki, potem dzieci sąsiadów. Zresztą u większości artystów, którzy później profesjonalnie zajmują się jakąś dziedziną sztuki, zwykle we wczesnych latach pojawiają się twórcze zainteresowania. Sporo satysfakcji daje mi fakt, że już dwadzieścia sześć lat prowadzę teatr, że garną się do niego ludzie, że ufają mojemu teatrowi, mojej technice, że chcą się jej uczyć. To, że realizuję swoje kolejne wizje jest oczywiście radosne choć nie odbywa się bez trudów i zmartwień. I.R. - Rok 1956 sprzyjał nowatorskim pomysłom a Pan, jak przeczytałam, był akurat znudzony pracą w balecie i jego repertuarem i szukał Pan wśród młodzieży zwolenników teatru bez słów. Czy można zatem powiedzieć, że Teatr P