- Moim problemem pozostaje to, że z wielkim trudem przystosowuję się do tego, co proponuje dzisiejszy teatr. Jego estetyka, tematyka i forma sceniczna są mi obce - mówi ANNA POLONY, aktorka Starego Teatru w Krakowie.
Gdyby przyszło Pani opisać swój stosunek do Krakowa jednym słowem, to jakie by Pani wybrała? - Kocham! A właściwie to za co? - Za wszystko, co tu jest - i piękne, i nieznośne, i smutne, i czarujące. Kocham to, i koniec. Jest pełne jakiejś tajemnicy. Nie wiem, na czym ona polega. Bo przecież takie zabytki jak u nas albo jeszcze wspanialsze są w wielu miejscach na świecie. Ale nasze miasto ma jakąś majestatyczną godność, a z drugiej strony jest ciepłe, przytulne, życzliwe ludziom. Jestem w stanie bezustannego zachwytu Krakowem. Mnie się po prostu tu wszystko podoba. No, może przesadzam, lecz na pewno to, co jest w obrębie Plant. Ale też plac Matejki, Kleparz, gdzie uwielbiam robić zakupy, i moja Krowoderska, i rozwalające się chodniki na Długiej. Gdy chodzę po Rynku, to wydaje mi się, że to jest takie miejsce, które powinno wiecznie trwać i zawsze będzie istniało. Może to działanie wawelskiego czakramu. Czuje Pani tam jakieś wibracje?