Czymże jest ten, znany już w Polsce "Ocean niespokojny"? Opowieścią o przygodzie, brawurze, wielkiej miłości, wielkiej rozłące, śmierci? A może raczej- opowieścią o człowieku miotanym burzą na oceanie czasu i przestrzeni? Moralitetem - bez morału? Przypowieścią bez jednoznacznego adresu, kierowaną do wszystkich i wszędzie? Wielkim bogactwem środków scenicznych posłużył się reżyser z godnym podziwu smakiem i ze słuchem bezbłędnie wyczulonym na rytm wewnętrzny tej historii utkanej z westchnień, pauz i wielokropków. Ujmująco współbrzmi szlachetny w tonie liryzm postaci głównego bohatera (Janusz Kulik) z filigranową czystością paru scen epizodycznych. Niejedną łezkę wzruszenia otarto ukradkiem na widowni w ten wieczór, zakończony owacją, jakiej tu dawno nie słyszano. Drobne usterki muzyczne nie mają wielkiego znaczenia wobec faktu, iż oto teatr odzyskał swój własny głos i roztoczył pełnię swych czarów, którym
Źródło:
Materiał nadesłany
Goniec Teatralny nr 5