Wiadomo, że ta pandemia przewartościowała wiele wartości i poddała niejedną prawdę w wątpliwość. Pewne rzeczy mnie nie zaskoczyły, ale ciekawa byłam czy sztuka rzeczywiście daje człowiekowi język dla jego odczuć i przeżyć, dla których on sam nie ma jeszcze sprecyzowanej formy, których jeszcze nie potrafił sam określić, i dopiero spotkanie z przetworzonym artystycznie wrażeniem czy doświadczeniem, da mu uczucie zrozumienia - i będzie wiedział, co przeżył, że odwołam się do ulubionego tytułu książki Marii Janion - pisze Jagoda Hernik Spalińska w portalu Teatrologia.info.
I rzeczywiście coś takiego w moim wypadku nastąpiło gdy przeczytałam pierwszy odcinek "Circus Mundi (w stanie kwarantanny)" - sztuki w odcinkach, którą Jarosław Jakubowski pisze dla naszego portalu. Rozmowa dwóch klaunów zaczyna się od tego, że mówią o śmierci małej dziewczynki - w domyśle - na COVID-19. Dalej rozmawiają o tym, że śmierć jest poniekąd zjawiskiem normalnym, częścią życia i nie można się poddawać jej grozie tylko - i tu pojawia się pojęcie spopularyzowane na początku epidemii - musi się wytworzyć odporność stada, i wtedy niebezpieczeństwo dla bytu społecznego będzie zażegnane. W pewnym momencie jednak jedno z nich przypomina sobie "starą opowieść" o Dobrym Pasterzu, który zostawia stado i idzie szukać jednej owieczki. I z tą nierozwiązywalną sprzecznością zostają klauny i my jako czytelnicy ich rozmowy. Ten dialog właśnie jest dla mnie odpowiedzią na pytanie czy sztuka może nadać kształt odczuciom nie do końca