Na początku był pomysł. Jacek {#os#6175}Głomb{/#}, mający ambicje robienia w swojej Legnicy żywego teatru, chętnie sięgającego po tematy polityczno-społeczne, zapragnął w 2002 roku podminować atmosferę "historyją" dość bezbarwnego komunistycznego aparatczyka, który właśnie został premierem. Była w tym kalkulacja sensacyjno-medialnego wydarzenia, ale był też zamysł sportretowania kawałka niedawnych dziejów, akurat pozostającego całkowicie odłogiem w sztuce. Kłopot z realizacją zamysłu zaczął się jednak w chwili, gdy scenarzysta Maciej {#os#7323}Kowalewski{/#} nie potrafił się jednoznacznie zdecydować, czy idzie w kierunku satyry politycznej, czy w stronę moralitetu z większymi ambicjami. Satyrze zabrakło zjadliwości. Opowiadanie o nieciekawym obywatelu, który raz na jakiś czas powtarza (albo słyszy w otoczeniu) rozmaite bon-moty (dokładnie te, którymi popisuje się panujący premier), nie wystarczało. Zamiast portretu prowincj
Tytuł oryginalny
Obywatel M. - historyja, czyli plotka
Źródło:
Materiał nadesłany
Dialog Nr 4