"Szkice z Dostojewskiego" w reż. Mai Komorowskiej w Akademii Teatralnej w Warszawie. Pisze Temida Stankiewicz-Podhorecka w Naszym Dzienniku.
Nie ma tu rozdzielenia sceny od publiczności rampą, jak to zazwyczaj bywa w teatrach. Umieszczona w kilku rzędach na scenie widownia jest dosłownie na wyciągnięcie ręki przestrzeni gry aktorów. Ta minimalna odległość sprawia, że widz nie tylko ma możliwość zaobserwowania każdej zmiany na twarzy aktorów, każdej najdrobniejszej nawet mimiki, gestu, mowy oczu, ale czuje się niejako wciągnięty i obecny w zdarzeniach rozgrywających się przed nim. Dla aktorów to sytuacja zapewne niezwykle trudna, nie mają gdzie się "schować", za czym się ukryć, dekoracje im tego nie ułatwiają, bo właściwie ich nie ma. Pusta scena, a na niej aktorzy zdani wyłącznie na swoje umiejętności. I to świeżo nabyte, bo spektakl "Szkice z Dostojewskiego" w Teatrze Collegium Nobilium jest dyplomem aktorskim studentów Akademii Teatralnej w Warszawie. Przedstawienie w warstwie inscenizacyjnej jest mało interesujące. To spektakl nadzwyczaj statyczny, właściwie pozbawiony ja