Teatr słupski komedią słoi. I nie byłoby w tym nic złego, gdyby nie pewne niebezpieczeństwo schematyzmu aktorskiego, jakie ujawniło się podczas ostatniej premiery - kolejnej sztuki prezentowanej w "Cyklu Fredrowskim". Jednym z elementów łączących następujące po sobie realizacje jest zamysł scenograficzny wykorzystujący jako część stałą obrotówkę z ustawionym na niej sześcianem (zamiast ścian bocznych - kurtynki). Konstrukcja ta zdaje się być pewnego rodzaju pułapką, problemem coraz trudniejszym do rozwiązania, wręcz zniewalającym realizatorów, bowiem stała się ona punktem wyjścia w myśleniu o sztuce, a praktycznie biorąc - pozostaje niefunkcjonalnym ozdobnikiem przeszkadzającym aktorom: pole ich manewru zostało w ten sposób ograniczone właściwie do proscenium. Obrotówka zaistniała jedynie w scenach odbywających się niejako poza planem gry: przyjazdu dam do domu Majora i ich spazmów po wystrzale z moździer
Tytuł oryginalny
Obrotowa pułapka
Źródło:
Materiał nadesłany
Goniec Pomorski nr 8