Przedstawienia "Balladyny" Słowackiego w Teatrze Narodowym w Warszawie w inscenizacji i reżyserii Adama {#os#835}Hanuszkiewicza{/#} skłania do ponownego zastanowienia się nad najwspanialszym w literaturze polskiej utworem - wcieleniem ironii tragicznej romantyzmu. Refleksje moje w tej chwili ograniczę do uwag dotyczących dwóch postaci, których splątane działania wyznaczają bieg dramatu: Balladyny i Goplany. "To, co wydawać się może świadomie konstruowaną karierą Balladyny, jest w gruncie rzeczy działaniem w panicznym strachu dziewczyny nie bardzo rozgarniętej czy nierozsądnej" - twierdzi Hanuszkiewicz w wypowiedzi programowej, i dodaje: "Żądza władzy cechuje zbrodniczego Makbeta, nie spotykamy tej cechy u Balladyny". Ma być ona również "sterowana przez osobnika znacznie od niej mocniejszego, tzn. przez Fon Kostryna". Trudno byłoby mi się z tymi orzeczeniami zgodzić. A oto w wielkim skrócie kontrargumenty. Zmierzać one będą przede
Tytuł oryginalny
Obrona Balladyny
Źródło:
Materiał nadesłany
Życie Literackie Nt 1153