"Borys Godunow" Aleksandra Puszkina w reż. Petera Steina w Teatrze Polskim w Warszawie. Pisze Przemysław Skrzydelski w tygodniku wSieci Historii.
Najbardziej wyczekiwana premiera sezonu zakończyła się najbardziej dojmującą porażką. Za "Borysem Godunowem" z warszawskiego Teatru Polskiego nie przemawia nic. Być może pułapką były same huczne zapowiedzi o tym, że "Borys Godunow" w reżyserii Petera Steina będzie najbardziej wymagającą inscenizacją w polskich dramatycznych teatrach repertuarowych od 1989 r. Skala przedsięwzięcia, ranga tekstu, w końcu nazwisko jednego z najwybitniejszych reżyserów teatralnych w Europie - to wszystko zrobiło swoje. Rozbudziło oczekiwania. "Borys Godunow" okazał się spektaklem innym. Od początku oglądamy opowieść pozbawioną energii albo inaczej mówiąc, opowieść, z której energia musiała ulecieć, jeśli tylko weźmiemy pod uwagę, że przedstawienie z Polskiego stanowi powtórzenie wersji dramatu Puszkina, którą Stein pokazał w moskiewskim Teatrze Et Cetera w 2015 r. Znakomita większość scen, ich przestrzenna kompozycja, odwołuje się zatem do już wcze