- Dla mnie zawsze atrakcyjna jest gra konwencjami. W "Opętanych" mieści się romans, horror, powieść gotycka, a jednocześnie charakterystyczne dla Gombrowicza sytuacje i napięcia międzyludzkie - Tadeusz Bradecki opowiada Jackowi Cieślakowi o swojej najnowszej premierze i wspomina Stary Teatr.
Rz: Po dyrekcji w Teatrze im. Wyspiańskiego w Katowicach powrócił pan do Krakowa, wystawiając w Teatrze im. Słowackiego "Opętanych" Witolda Gombrowicza. Jakiego rodzaju było to doświadczenie? Tadeusz Bradecki: W sumie dość normalne, choć prawdą jest, że dawno nie pracowałem w Krakowie na dużej scenie. Kilka lat temu wyreżyserowałem dyplom w Państwowej Wyższej Szkole Teatralnej. Był to mikromusical "Maria Sewera". Jednocześnie w Krakowie bywam co pięć, sześć tygodni. Niezmiennie prowadzę zajęcia w szkole teatralnej. A teraz tak się złożyło, że zrobiliśmy z Janem Polewką "Opętanych", bo dyrektor Krzysztof Orzechowski pozytywnie odniósł się do propozycji, jaką złożyliśmy z Jankiem. Tak doszło do premiery. "Opętani" to pozycja spoza głównego kanonu Gombrowicza, pisana pod pseudonimem Z. Niewieski do gazety, w odcinkach potem zebranych w jednym tomie. Skąd ten wybór? - To był wybór Jana Polewki, seniora polskich scenografów, a od wielu