"Stara kobieta wysiaduje" Tadeusza Różewicza nieodparcie nasuwa pewne skojarzenia zarówno z "Radosnymi dniami" i "Końcówką" Becketta jak też z "Parawanami" Geneta. Jednak ów narastający, groteskowy śmietnik Różewicza jest bardziej wieloznaczny, stanowi żywioł sam w sobie. Żywioł, któremu nic się nie oprze, który unicestwia. Jest alegorią. Tak, jak Mojry, jak - w pewnym sensie - Stara Kobieta, która "była już wszystkim", a teraz musi "słodzić i rodzić, rodzić bez przerwy"... Od głośnej wrocławskiej prapremiery "Starej kobiety..." w reżyserii Jerzego Jarockiego minęło ponad dziewięć lat. Wystawiano ją jeszcze kilkakrotnie. Najczęściej czynił to Helmut Kajzar: w RFN (dwukrotnie) oraz w Szwecji i w Teatrze Narodowym w Warszawie. I właśnie ta ostatnia inscenizacja wywołuje najwięcej kontrowersji, wręcz oporów. Żadnych kotar, horyzontów; przestrzeń sceny zamyka autentyczny mur z czerwonej cegły. Kilka stolików, krz
Tytuł oryginalny
Obok Różewicza
Źródło:
Materiał nadesłany
Teatr nr 1