Spektakl przyzwoity, ale szkoda, że nie nuklearny - o "Podróży poślubnej" w reż. Iwo Vedrala w Teatrze Jeleniogórskim pisze Wojciech Wojciechowski z Nowej Siły Krytycznej.
Nikołajewna szlochała na klęczkach. W końcu przyszły inne dziewczyny i zobaczyły na środku kuchni butelkę po szampanie wyjętą właśnie z kubła na śmieci. Parwaz kazał się rozebrać. Ściągnęła szlafrok. Pod nią stała pusta butelka po szampanie. Rozkazał aby usiadła. Młoda Nikołajewna zapiszczała. W końcu zaczęła krzyczeć. Świat Sorokina jest wulgarny i brudny. W "Podróży poślubnej" nie znajdziemy może aż takiego ekstremum jak w powieści "Lód", ale jest to świat równie nieprzyjemny, a i zastana sytuacja jest w pewnym sensie wyjątkowa - związek żydowskiej uciekinierki z Moskwy z zamożnym synem niemieckiego oficera SS to raczej rzadkość. Z pozoru absurdalny pomysł Sorokina, oznacza konfrontację dwóch kultur. Jest to także miłość dwóch totalitarnych krajów i jak to w miłości bywa - musi iskrzyć. Wchodząc na scenę studyjną mamy wrażenie, że bomba już wybuchła - scenografia to pusta i czarna przestrzeń. Zaraz zobaczymy podw�