"Pożegnania" w reż. Agnieszki Glińskiej w Teatrze Narodowym w Warszawie. Pisze Jacek Wakar w tygodniku Wprost
Wszystko obiecywało sukces - reżyser, która przez ostatnie lata ani razu nie poległa na całej linii, literacki oryginał, który dziś stał się mitem, obsada złożona z gwiazd narodowej sceny. Niestety, oglądanie "Pożegnań" według Stanisława Dygata w reżyserii Agnieszki Glińskiej irytuje. Przedstawienie mija się z powieścią, nie wchodzi też w dialog z filmem Wojciecha Jerzego Hasa. "Pożegnania" zdają się - co u Glińskiej zdumiewające - przedstawieniem bez właściwości, całkowicie zbędnym, pozbawionym punktu ciężkości, adresowanym do wszystkich, ale w istocie do nikogo. Aktorzy wyrzucają z siebie potoki stów, każdy robi to, co już u niego widzieliśmy. Ewa Konstancja Bułhak śpiewa jak w "Lekkomyślnej siostrze" tej samej Glińskiej. Dominika Kluźniak gestykuluje i moduluje głos jak w "Mewie" - też Glińskiej. Najważniejszą w spektaklu rolę Pawła, przewodnika po rozpadającym się świecie, Marcin Hycnar gra szerokim gestem, podniesionym głose