Co Pana zafascynowało w postaci Niżyńskiego: legenda, taniec, szaleństwo? PIOTR TOMASZUK: Sztukę "Bóg Niżyński" napisałem dlatego, że intrygował mnie styk geniuszu i szaleństwa, ta cienka granica, która dzieli wrażliwość genialną od obłędu. Chcę dotrzeć na scenie do momentu, kiedy człowiek nie może uwolnić się od samego siebie. Nie byłoby to proste, gdyby Niżyński nie pozostawił "Dzienników". Zawierają one niesamowity zapis choroby, dokonany ręką człowieka stojącego na progu schizofrenii. Dokumentują sytuację, która jest stanem przejściowym - moment wybuchu choroby. On podpisuje te zapiski: "Bóg Niżyński". I to jest dla mnie kolejny temat - człowieka, który poczuł się Bogiem. Spektakl ma być studium geniuszu i szaleństwa, czy też odnosić się będzie do szerszego kontekstu biograficznego? Trzeba pamiętać o tym, że Wacław Niżyński odmienił balet. Żył w czasach, kiedy historia, świat, sztuka - wszystko ulegało gwałtow
Źródło:
Materiał nadesłany
Rzeczpospolita - Warszawa nr 134